Ostra zupa po szalonym weekendzie

Po majówce, która początkowo była wyprawą na wesele Kozieło i Zalesia, a okazała się hedonistycznym świętem picia, spacerowania, tańczenia i chichrania się, potrzebowałam czegoś, co przywróci mnie do codziennego życia. Musiałam nabrać sił do pisania pracy magisterskiej, a tak naprawdę potrzebowałam przywrócić sobie kubki smakowe, bo chyba wszystkie miały totalnego kaca.
Czwarty dzień pod rząd nie mogłam się napić piwa, było by to nie na miejscu (miałam zająć się pracą). Dlatego jedyną opcją na zmianę smaku było przekąszenie czegoś, co nie byłoby takie zwykłe, proste i nijakie. Potrzebowałam czegoś o wyrazistym, ostrym smaku. I najlepiej, żeby było to dania mięsne.
Zrobiłam przegląd lodówki i zobaczyłam w środku mięso mielone, od razu wiedziałam na co mam ochotę. Na Two beans corn chili, czyli ostrą meksykańską zupę, którą pokochałam w restauracji Jeff’s.

Nigdy wcześniej nie robiłam tej zupy, ale jak mus to mus.
Wiedziałam, że prócz mielonego potrzebuję puszkę czerwonej fasoli, puszkę białej fasoli, puszkę kukurydzy, pomidory, koncentrat pomidorowy, trochę rosołu, czosnek, oregano, sól, dużo pieprzu i chili. Wszystko było pod ręką.
Podsmażyłam mięso, przełożyłam do średniej wielkości garnka i zalałam rosołem z kostki. Do tego dorzuciłam fasole, kukurydzę i sprasowany czosnek. Zagotowałam. Dodałam koncentrat i wszystkie przyprawy. Chwilę pogrzałam na małym ogniu i uznałam, że jest już gotowe. Było. Nałożyłam sobie i zapomniałam na górze zupy zrobić śmietanowego kleksa, bo od razu rzuciłam się na danie… na szczęście drugą porcję zjadłam ze śmietaną.

Do pisania pracy nie wróciłam szybko, bo po dokładce byłam odrobinę śpiąca…

Komentarze