Zupa cebulowa

Czy to francuska, czy polska nie wiem. Wiem, że smaczna była i jeszcze dużo jej zostało - co mnie raduje. W te chłody ostatnie ciepłej paszy mi się chce i o dziwo - zupy właśnie. Choć ich ogólnie nie lubię, ale takie gęste i z serkiem i grzankami doceniam, bo pochrupać się da i czuje, że tłuściutko jest! A to najważniejsze.


Składniki:
5 cebul, 3 ząbki czosnku, dwie duże łyżki masła, łyżka mąki pszennej, litr bulionu z warzyw, ok. 7 kromek starego pieczywa - było razowe, żółty ser - był królewski, sól, pieprz, pół łyżeczki cukru, tymianek i gałka muszkatołowa.

Nie było to skomplikowane, na szczęście. Bo wiadomo, porzuciłam bym w diabły.
Poszatkowałam cebulę na pół krążki, cienkie. Trochę się popłakałam. Wrzuciłam do garnko-patelni z grubym dniem na rozpuszczone masło, smażyłam z 10 minut - powinnam dłużej, żeby się ładnie zarumieniło. Posypałam cukrem, mąką i dodawałam roztarty czosnek z solą, gałkę i tymianek - wymieszałam. Po chwili wlałam bulion - miałam w słoiku ( tak, słoiku właśnie) od mamy. Wymieszałam i przykryłam. Bobrowało się około 30 minut. W tym czasie pokroiłam na kwadraty stare pieczywo i zamieniałam na chrupkie tosty, czyli uprażyłam na patelni aż wyschły.  Pokroiłam w duże cząstki, bo takie lubię. I danie gotowe, teraz tylko wlać do miseczki, dodać tosty i posypać startym serem. 

Komentarze

Prześlij komentarz