Jabłkowe muffiny z kasztanami

Kasztany, kasztany...
Ponoć najlepsze są na placu Pigalle.. ale myślę, że to utarty frazes. Choć nie byłam nigdy w Paris, ale za to w mojej kuchni często i w niej zajadłam się najdoskonalszymi kasztanami. Takimi, które zgarnia się z gorącej blachy i okrutnie parzą w palce, ale ich obłędny orzechowo-maślano-ziemniaczany smak pochłania totalnie i nawet nie myśli się o tym, by przestać po nie sięgać. Ach, zacne były.

Jakiś czas temu kupiłam pokusiłam się na takie gotowe, pakowane próżniowo... ale nie urywały. Co mogłam z nich zrobić? Oczywiście upiec!


Składniki na 12 muffinów:
jajko, 1/2 szklanki mleka, 1/4 szklanki oleju, kubek pokrojonych kasztanów, 1/3 oddzielona do wciśnięcia na górze, starte jabłko, 2 szklanki mąki, pół szklanki cukru, łyżeczka proszku do pieczenia i pół sody, aromat waniliowy - miałam taki fajny z burbonem :)

Suche składniki połączyć w jednej misce, mokre w drugiej: z tym, że jajko upić, dodaj mleko, olej, wanilię i jabłko. Do mokrego dosypuje się suche i miesza byle jak, potem masę wykłada się do foremek (mam takie silikonowe, które są niezwykle przyjemne w użyciu). Wierzch posypałam resztą pokrojonych kasztanów i nieco je wcisnęłam.Wstawiłam na blasze do pieca (175 st.C) na jakieś 20 minut.

Smakowały dość nietypowo, kasztany dały im orzechowy smak, jabłko - kwaskowaty, a wanilia- słodki. Były spoko, jedyny ich minus to brudzenie w dłonie. Polecam więc je robić w papierach do pieczenia.

Komentarze