Szczawiówka wegańska

Jestem w kiepskiej formie, leżę, czytam i dużo piję wody z miętą. Wczoraj zbyt intensywnie dostarczałam sobie elementu bajkowego do życia, i było bardzo fajnie, a dziś jest bardzo... cicho i ciepło. Dobrze, że wieje wiatr przez całe mieszkanie i mnie dotlenia, a jeszcze lepiej, że przypomniałam sobie o tej zupinie. Miałam zamrożoną jedną porcję, idealnie na teraz. Zjadłam ją chłodną, wcześniej konsumowałam ją na ciepło z jajeczkiem, ale wtedy nie była już wegańska.

 Składniki:
pęczek włoszczyzny, młodej oczywiście, z liśćmi pietruszki i selera
słoiczek, ok. 200 ml, szczawiu - można kupić, ale ja mam swojej roboty, a dokładniej maminej albo babcinej, nie pamiętam czyjej:)
łyżka oleju kokosowego
3 listki laurowe, 3 bobki ziela angielskiego
sól, pieprz i odrobina słodkiej mielonej papryki
 woda


Wszystkie warzywa trzeba umyć, obrać i pokroić na kawałki. Nać z pietruszki i selera umyć i wrzucić do gara z warzywami, dodać przyprawy, olej i zalać wodą tak, by składniki były przykryte. Należy przykryć i gotować, po 20-30 minutach składniki powinny być miękkie. Teraz powinno się  wyłowić bobki ziela i liście laurowe, a resztę zmiksować. Na koniec dodać szczaw i zagotować zupę. Smacznego.


ps. książka na zdjęciu idealnie komponuje się do zupiny. Polecam na kaca:)
ps. dostałam esemesa od koleżanki, że jej nie pomogła kanapka ze smalcem i papieros. Nie dziwię się. :)

Komentarze