Pieczony schab z dzika

Wygląda bardzo apetycznie, a jak pachniało, jak smakowało. Bajka, zwłaszcza dla mięsożerców.
Jestem nim niewątpliwie. Zdecydowanie bardziej wolę zjeść dzika czy sarnę niż kurczaka, który nie miał dzióbka, nigdy nie widział słońca… Choć szkoda mi każdej istoty, która traci życie, to jednak dziki, sarny, jelenie czy kaczki nie są przetrzymywane w złych warunkach, nie są faszerowane świństwami, hormonami, nie są w żaden sposób katowane, jak przez masowe rozmnażanie. Żyją sobie fajnie przez jakiś czas, a potem przychodzi na nie pora. Jak na każdego z nas… Mocne słowa? Taka jest natura. Uważam, że jestem bardziej empatyczna i ekologiczna niż ludzie, którzy cieszą się mielonym ze świnki po 5 złotych za kilogram albo wcinają pasztety z puszki.


Ale wracając do jedzenia. Przygotowanie schabu z dzika nie jest takie trudne, należy go potraktować jak inny schab, natrzeć, popieścić, zostawić do skruszenia, a potem upiec. Jednak ważne są te przyprawy.

Składniki: kawał schabu,
dużo majeranku, olej, 4 ząbki czosnku, sól i czarny pieprz.

Składniki (prócz schabu) wymieszać, odstawić na chwilę, potem wysmarować mięso i wstawić w szklanym naczyniu do lodówki na kilka godzin. Gdy aromaty się połączą można piec, a wystarczy mięcho wsunąć do rękawa do pieczenia, związać z dwóch stron, porobić drobne dziurki i piec. Najlepiej w 180 st. C przez jakieś 40 minut, a potem, po przecięciu na górze rękawa, dopiec kwadrans. I zjeść np. z ziemniakami.
Resztę schabu pokroiłam na kawałki i dodałam do duszonych grzybów. Do kaszy pęczak albo jęczmiennej drobnej jak znalazł.

Komentarze