Espresso z olejem kokosowym

Tak, pływają w niej oka. Nie, nie ma posmaku rosołu. :)



Piję ją od czasu do czasu. A dlaczego?
Bo prócz walorów smakowych – wiadomo kawa i zapachowych – orzeźwiający kokos, ma mnóstwo zalet zdrowotnych. Dzięki tłuszczowi szybciej wchłania się kofeina i... nie chce się jeść. Na tym szczególnie mi zależy, gdy wybieram się rowerem do pracy a w niektóre poranki nic nie przełknę (bo np. dzień wcześniej się strasznie nafurtowałam czy już się spóźniam), albo idę na kijki/biegania i później mam wspólne śniadanie w domu.
Kawa z olejem kokosowym załatwia sprawę. Spróbujcie dodać 1/3 łyżeczki do ciepłej kawy, a może też zaczniecie taką pić przed rozruchem. Jednak żeby na tym jechać, by zagłuszać żołądek i chudnąć, to nie polecam. Zrzucanie kilogramów bez pocenia się nie ma sensu, żadnego. Koniec i kropka.

Ale o to chodzi z tym tłuszczem? Kilka lat temu był totalny boom na tłuszcz kokosowy, bo ma wysoką temperaturę dymienia (jak inne tłuszcze nasycone czyli łój i smalec, a one dla wegan są be), zastępuje masło we wspomnianym typie wypieków, bywa stały albo płynny. Jaki chcemy!
I do rzeczy - okazuje się, że olej kokosowy podnosi poziom złego cholesterolu i w sumie lepiej nim smarować wysypki na ciele niż dostarczać go do ciała. Broni się jedynie w diecie osób aktywnych fizycznie, bo jest świetnie przetwarzany. I jeszcze jeden warunek, prócz niego powinno się jeść inne tłuszcze, w tym zwierzęce. Dla mnie bomba – lubię grube pajdy chleba jeszcze grubiej wysmarowane masłem.


Komentarze