Bartlowizna w Goniądzu i najlepsza zupa rybna
Miejsce jest dość przaśne, do
talerzy zaglądają wypchane albo wystrugane zwierzęta, ciężkości dodają toporne
krzesła, zwisające z sufitu dziwne drewniane żyrandole, i ogólnie jest dość
ciemno. Jednak jest to jedyna knajpa w Goniądzu, by nie powiedzieć nad całą
Biebrzą, w której przez cały rok można zatrzymać się na jedzenie. Co o różnych
dziwnych porach roku robi mój luby.
![]() |
foto ze strony www.biebrza.com.pl |
Także tym razem zawitaliśmy tutaj, bo jak zwykle, byliśmy
głodni, trochę zmarznięci, wiedzieliśmy, że nie prześpimy zbyt dobrze kolejnej
nocy, i luby opowiadał, że wiosną zjadł tam taaaką pyszną dziczyznę. Owszem
jemy mięso, szczególnie dziczyzną nigdy nie gardzimy!
Dlatego zanim ruszyliśmy obserwować magiczny taniec żurawi przed ich odlotem do
ciepłych krajów i naszym najazdem na Białowieżę, poszliśmy się najeść. I najedliśmy
się zacnie!
Zaczęliśmy od zupy rybnej z zacierkami (10 zł), przygotowana
była na delikatnym rosołku (tłustego nie trawię), z dużą ilością włoszczyzny,
kawałkami ryby rzecznej (czuć taki delikatny mułek było) i z rozpływającymi się
zacierkami. Sycące, smaczne (odpowiednio doprawione) i ciepłe. Ukontentował
mnie ten smak. Na drugie szamałam ragout z dzika podane na plackach
ziemniaczanych (29 zł). Mięso było wyborne, kruche i rozpływające, a placek był treściwy z autentycznych ziemniaków (choć mogłyby być
starte na większych oczkach), nie śmierdział starym tłuszczem i nie zrobił mi
zgagi (co się niekiedy zdarza po kiepskich plackach). Choć było smacznie, nie zjadłam
całej porcji, zwyczajnie nie dałam rady.
Luby zamówił udziec
z jelenia z pieczonymi ziemniaczkami, podany był z buraczkami w occie
balsamicznym (46 albo 49 zł). Mięso było dobre, choć trafiła się jakaś żyłka,
która psuła efekt. Ziemniaki, jak ziemniaki, ale te ostatnie to poezja, aż
żałowałam, że do mojego dania nie podają również takich buraków. Świetnie się
komponowały z plackami.
Jedynie sposób podanie mnie rozbawił, obydwa nasze dania
zostały udekorowane świeżym rozmarynem, czyli wbitym badylem w środek dania.
Żałuje, że nie miałam miejsca na deser – była tarta z
jabłkami.
W sumie ja również jestem wielką fanką zupy rybnej i muszę przyznać, że także często ją robię. Nawet niedawno ze strony https://mowisalmon.pl/przepisy/salatka-marokanska-z-wedzonym-lososiem-mowi/ brałam przepis na bardzo smaczną sałatkę z łososiem.
OdpowiedzUsuń