My'o'tai - i'm in love!

Na szczęście tym razem było na spontanie i idealnie, wręcz perfekcyjnie. Same mięsożerne stwory, po wystawie na ASP, wygłodniałe i spragnione czegoś odświeżającego, sycącego i takiego - och. W My'o'tai właśnie tak było - Och!
Zamówiłam sobie coś do picia, miało pomarańczowy kolor i smakowało jak pyszne lekarstwo - jestem bowiem fanką wszystkich ziołowych nalewek i naparów z pędów sosny, a mój luby poprosił o zielony kokos i był zachwycony, zwłaszcza że niedawno takie pijał i szamał na Bali. To były pierwsze duże plusy!
![]() | ||||||||||
z fejsa majotajów |
Kacper zamówił smażoną wołowinę z ziołami i też wymiatała, a Karola - makaron z sosem z suszonych ryb i mleka kokosowego, kosztowałam - było zacne, choć dość pikantne.
Ceny nie są wygórowane, jak na taki smak i sytość - można rzecz, że śmieszne. Dania obiadowe kosztują od 25 do 30 złotych, plus ryż za 4 albo 6, przekąski o połowę mniej.
Polecam, szczerze - następnym razem zjem policzki wołowe!
Knajpę zaliczam do takich, które nie jest wstyd polecać przyjezdnym :p
Komentarze
Prześlij komentarz