Creme brulee po prostu!

Naszło mnie na creme brulee już dawno, przy remoncie, pół roku temu. Jak, skąd, dlaczego wtedy? Otóż zobaczyłam w domu opalarkę z regulowaną temperaturą i uznałam ją za swoją. Idealna do opalania deseru, ale tez ściągnie farbę z drzwi.
A creme brulee nie trzeba reklamować, jest, to super, nie ma
- już mniej. Przygotowanie nie jest trudne, a też da się zjeść bez opalenia cukru na skorupkę, ale po co?!

Składniki:
400 ml śmietanki 30 proc, 4 jajka zerówki albo i lepiej, bo od babcinych kurek, 3 łyżki cukru z naturalną wanilią
i 3 łyżki cukru brązowego do skarmelizowania

Zagotowałam śmietankę w cukrem i wanilią, ostawiłam do ostygnięcia, po kwadransie zmiksowałam żółtka na puszystą pianę i do nich wlałam śmietankę, ciągle miksując. Przelałam do foremek-kokilek i wstawiłam do pieca nagrzanego do 100 st.C na 50 minut. Po schłodzeniu w lodówce, posypałam cukrem i opaliłam. Deser jest idealny ze świeżymi kwaskowatymi owocami.

Komentarze