Moje wypieki - moja wielka inspiracja
Mam tę książkę pewnie z 10
miesięcy, i nadal nie zrobiłam o niej recenzji, a obiecywałam, że ją popełnię. Czemu
akurat tej, jak mam całe mnóstwo innych świetnych pozycji? Dostałam ją od
koleżanki z pracy, w bardzo szczególny dzień, taki co zaczyna się strasznie, a
kończy świetnie.
Oj, nie będę opisywać tych perypetii, tylko zaznaczę, że
z samego rana złapał mnie deszcz, a jechałam, oczywiście, na rowerze. Było też wizja drogiej naprawy popsutego auta, ostra rozmowa z lubym, złe oko pani prezes, zapomniane śniadanie z domu… A
potem wszystko mi przeszło, bo dostałam Moje wypieki. I myślicie, że pracowałam
– uhm, zaczytywałam się i napawałam pięknymi zdjęciami, a moje ślinianki nie
wyrabiały. I na cały weekend zaszyłam się w kuchni i coś tam sobie pichciłam.
Moje wypieki i desery została podzielona tematycznie – są babeczki, ciasteczka,
bezy, tarty, drożdżowe, serniki, torty, dział od Sasa do lasa i desery,w tym lody. Każda
osoba, która lubi piec, znajdzie tu coś dla siebie – są przepisy na prościuteńkie
babeczki i ciasta bez pieczenia, a także pozycje bardziej skomplikowane, jak tort z kruchuteńkiej bezy (jaram się nim,
ale nie mam odwagi go zrobić). Przez pierwsze dwa tygodnie przeglądałam książkę
codziennie przed snem, aktualnie zaś sporadycznie szukam w niej inspiracji.
Podejrzewam, że właśnie tak ją będę traktować - jako inspirację, odnośnie zdjęć
oraz przepisów. Z których już nieco korzystałam, oczywiście zmieniając
proporcję, głównie ze względu na słodkość, zdecydowanie wolę bardziej wytrawne smaki.

Jedynie w drożdżowym nie
daruję kruszonki, no musi być i basta.
Komentarze
Prześlij komentarz